czwartek, 31 lipca 2014

Wakacje

Dziesięć dni spędziliśmy pod namiotem, na terenie zaprzyjaźnionej bazy jeździeckiej pod Nidzicą. Oprócz koni na padokach, otaczały nas lasy (pełne malin, jagód i niedojrzałych jeszcze jeżyn), pagórkowate łąki oraz kilka niewielkich, czystych jezior. Z góry kibicowało nam niestrudzone lipcowe słońce, spuszczając nas z oczu jedynie podczas dwóch burzowych antraktów.

Cywilizacja” w postaci wielobranżowego lokalnego sklepiku oddalona była o dwa kilometry. Za to na miejscu mogliśmy się raczyć do woli prawdziwym mlekiem od krówki z sąsiedztwa. A na wieczornych klimatycznych ogniskach przy gitarze pojawiały się przysmaki z nidzickiej miodosytni.
Oczywiście ta ostatnia rozrywka omijała Misia, który o tej porze smacznie chrapał po całym dniu buszowania w krzakach, pływaniu w jeziorze, bieganiu za piłką (niekoniecznie swoją) i zabawianiu kilkuletnich fanów.
Wakacyjna sielanka miała też kilka drobnych rys, przeważnie „wydrapanych” psimi pazurkami. Wzorem swojej pani, Misio okazał się wielkim entuzjastą koni. Tym bardziej, że od dawna dzieli z nimi namiętność do chrupania surowej marchewki!
Jednak „wielcy bracia” nie odwzajemniali okazywanej im atencji, uparcie ignorując popisowy numer towarzyskiego labradora – głębokie ukłony i kangurze skoki w miejscu. Rozczarowany brakiem reakcji Misio, postanowił nieco rozruszać swoją widownię. Zakusy na rajdy między końskimi kopytami trzeba było ukrócić nie spuszczając pieska ze smyczy na terenie bazy.
Po stronie strat wypada też zapisać przypadkowo przebite dmuchane rękawki do pływania naszego pięcioletniego przyjaciela i koło ratunkowe nieznajomej dziewczynki nad jeziorem. To bilans jednej z ulubionych zabaw Misia - „zobacz, co porwałem i spróbuj mnie złapać”.
Niezależnie od skłonności do żywiołowych szczenięcych zachowań, w trakcie wczasowych wojaży mój demo-labek wszedł.. w wiek młodzieńczy. Ostatnia sobota lipca była dniem jego pierwszych urodzin! Nie zabrakło torciku z małej gomółki białego sera i świeczki w postaci kawałka marchewki. A także szczerego „100 lat” w wykonaniu młodych przyjaciół Misia.
Tylko ja zaliczyłam karygodną wpadkę, zapominając o fotograficznej dokumentacji pałaszowania tortu. Cóż, „pieska impreza” nie trwała zbyt długo :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli chcesz się podpisać tylko imieniem lub nickiem - wybierz
Komentarz jako: Nazwa/adres URL
Możesz wpisać tylko nazwę (np. imię)