piątek, 28 listopada 2014

Misio i halter - jak do tego doszło?

Obsuwka to ostatnio moje drugie imię. Ale przynajmniej dotrzymuję słowa :) Zgodnie
z obietnicą, przygotowałam mini – serial o tym,
jak Misio i ja radzimy sobie z halterem.
Na początek: halter, czyli... co? Najkrócej, jest to rodzaj kantara dla psa, który ma zapobiegać silnemu ciągnięciu. Podpięcie smyczy do kółka pod pyskiem, utrudnia wzięcie „na klatę” ciężaru opiekuna. Samym pyszczkiem trudno jest porwać za sobą nawet lekką panią :)
Teraz słowo o tym, czym halter - moim zdaniem -
nie jest
. Otóż, wbrew opisowi jednego ze sklepów internetowych, nie jest to „narzędzie, które szybko nauczy Twojego psa chodzenia przy nodze, a także oduczy ciągnięcia na smyczy”.
Po prostu dlatego, że żaden „patent” sam w sobie niczego psa nie nauczy. A w każdym razie nie tego, czego oczekuje opiekun! Bystry zwierzak szybko wykombinuje, jak radzić sobie w nowych okolicznościach.
Osobiście wolę bazować bardziej na relacjach niż „narzędziach kontroli”. Optymistycznie założyłam, że konsekwentne pozytywne szkolenie uczyni
ze mnie i Misia idealnie zgrany duet! I w dużym stopniu tak właśnie jest...
z pewnymi wyjątkami.
W dzisiejszej odsłonie opowiem, jak w ogóle doszło do tego, że musieliśmy "podeprzeć się" dodatkowym gadżetem.
Chodzenie na smyczy przy nodze ćwiczyliśmy z Misiem „od zawsze” - zarówno indywidualnie, jak na zajęciach psiego przedszkola. Codzienna praca (a z punktu widzenia szczeniaka - zabawa z licznymi nagrodami) sprawiła, że mój labrador stał się bardzo przyjemnym towarzyszem spacerów.
Za wyjątkiem sytuacji, gdy jakiś inspirujący obiekt spowodował spontaniczną reakcję! I właśnie te incydentalne samowolki stały się przysłowiową łyżką dziegciu w beczce miodu.
Kiedy Misio skończył siedem miesięcy, jego waga i siła coraz bardziej dawała się we znaki podczas demonstracji żywiołowego temperamentu. Przeważnie w przypływie zapału do zabawy z wypatrzonym czworonożnym kolegą albo... z koleżanką!
Oczywiście obiekt namiętnego pożądania mógł się znajdować na przykład po drugiej stronie jezdni, co dla spontanicznego labradora nie miało żadnego znaczenia. Ale już dla bezpieczeństwa – zarówno samego psa, jak mojego i innych uczestników ruchu – jak najbardziej.
Miałam świadomość, że mój „demolabek” będzie coraz silniejszy i jak najszybciej muszę rozwiązać problem kontroli nad nim - nawet w bardzo rozpraszających okolicznościach. Zaczęłam od wyszukania i zapisania nas
na szkolenie, które miało zaowocować koncentracją psa na opiekunie, również w obecności super fajnych kolegów.
Potrzebowałam jednak doraźnego narzędzia, pozwalającego nam bezpiecznie funkcjonować poza domem, zanim praca z Misiem przyniesie oczekiwane efekty. Trenerka pokazała mi ćwiczenia ze smyczą behawioralną, ale wydała mi się za mało „stabilnym” rozwiązaniem na codzienne spacery.
I tak dotarłam do haltera. Według tekstów reklamowych, cała rzesza trenerów, behwiorystów i lekarzy weterynarii potwierdzała jego „zbawienne” działanie na zachowanie psa. Przekazywane sygnały - uspakajające uciskanie nosa i karku - były przedstawione jako instynktownie zrozumiałe dla czworonoga.
Mnie najbardziej przekonał punkt zaczepienia smyczy. Uznałam, że samym pyskiem, Misio nie będzie w stanie gwałtownie mnie pociągnąć! I tak halter dołączył do naszych spacerowych akcesoriów, czyli skórzanej obroży i przypominającej „koński” uwiąz – smyczy.
Początki nie były słodkie, jak w reklamie – o czym opowiem już
w poniedziałek!

6 komentarzy:

  1. Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak taki słodki aniołek może sprawiać jakiekolwiek problemy? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słodki łebek tylko pozornie jest w chmurach. W rzeczywistości nie przestaje "przyziemnie" kombinować :-)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Było kilka zwrotów akcji.
      W najnowszym poście opisałam pierwsze dni oswajania - halter zaczął się kojarzyć Misiowi z samymi przyjemnościami.
      W kolejnym odcinku będą bardziej dramatyczne sceny!
      A na końcu.... sam przeczytasz w ostatniej, czwartej części opowieści o Misiu i halterze.

      Usuń

Jeśli chcesz się podpisać tylko imieniem lub nickiem - wybierz
Komentarz jako: Nazwa/adres URL
Możesz wpisać tylko nazwę (np. imię)