Mimo kumulacji zajęć związanych z wydaniem książki, pamiętałam o rocznicy zdarzenia, które zatrzęsło fundamentami mojej „ułożonej” egzystencji.
Rok temu, w ostatni weekend września, dwumiesięczny Misio po raz pierwszy postawił łapki na skwerku przed swoim nowym domem. Nieco rozespany po dwugodzinnej drzemce w samochodzie, zmarszczył zafrasowany pyszczek... Gdzie ja jestem? Gdzie się podziali moi bracia? Co tu się dzieje?!
Tymczasem opiekuńcza „ciocia”, wspierająca nas podczas całej podróży, uchwyciła tę skonsternowaną minkę okiem obiektywu. Prawdziwy rarytas! Wkrótce piesek odzyskał rezon i późniejsze zdjęcia przedstawiają raczej rezolutnego łobuziaka :)
Gdzie te pieski z tamtych lat? |
W rocznicę tego zdarzenia postanowiłam sfotografować Misia – Króla Osiedla dokładnie w tym samym miejscu. Udało się, po uprzedniej walce o starą kanapkę znalezioną
w krzakach (nie przeze mnie, jak się domyślacie). Wynik był remisowy, czyli połowa zniknęła w zadowolonym psim pysku, reszta wylądowała w koszu.
w krzakach (nie przeze mnie, jak się domyślacie). Wynik był remisowy, czyli połowa zniknęła w zadowolonym psim pysku, reszta wylądowała w koszu.
Ze zdjęć „tuż po przyjeździe” i „rok później” zrobiłam roboczy kolaż.
Widzicie różnicę? :-)
Widzicie różnicę? :-)
Jako maluch - wzruszający, za to potem znacznie weselszy :-)
OdpowiedzUsuńTak, potrafił przybierać ujmujące minki...
OdpowiedzUsuńAle bywał też bardzo "rozrywkowym" szczeniaczkiem! :-)
Obie focie są sweet - oczywiście za sprawą Misia - modela :)
OdpowiedzUsuńZielona "studzienka" też jest fotogeniczna :) A w imieniu Misia - dziękuję za komplement!
OdpowiedzUsuń